Wróciłam właśnie z Unieścia. Było miło - wypoczęłam, trochę zmieniłam kolor skóry ale nie za bardzo - mocna opalenizna postarza, pamiętajcie dziewczyny!! Zauważyłam więcej niż zwykle ogłoszeń nt. masażu i zafundowałam sobie trochę tego relaksującego zabiegu, a co!!! Cudo. Nie byłam już też taka samotna chadzając po plaży z kijkami. Wręcz nie wypada chodzić bez kijów. Stylów chodzenia jest tyle ile ludzi, heheheh, ale przecież nie o to tak naprawdę chodzi (o ten styl). Uważam, że najważniejsze jest samo chodzenie.
Miałam wreszcie bardzo dobre jedzenie. Szwedzki stół 3 razy dziennie. Mozna brać co się chce i ile się chce. Gorzej gdy nie potrafimy korzystać z tego z umiarem. Niestety, rzucamy się na jedzenie i pożeramy ogromne ilości tegoż - "bo zapłacone to należy mi się" . I jedzą ludziska całe kopy ziemniaków z wszystkimi trzema rodzajami mięs i wszystkimi rodzajami surówek, aż spada im to wszystko z talerza ehh.
2 tydzie minęły niepostrzeżenie. Wracałyśmy objuczone jak wielbłądy. Dziewczyny nakupowały trochę badziewia, którego całe mnóstwo na polskim wybrzeżu (w namiotach 'wszystko po 3 abo po 5 zł - made in China'). Rekordzistka wiozła dodatkowo wielki kosz wiklinowy a w nim żyrandol i sztuczne kwiatki (??!!), jeszcze inna obraz. No ale o gustach podobno się nie dyskutuje. Jak wyjeżdżałyśmy z całym mnóstwem siatek, siateczek, paczek i pakuneczków, Krewetka zaśpiewała nam: Toboły piękne dnii...