Wczoraj... to była ostatnia niedziela, w którą pracowałam. Umówiłam siê z Anią i Ryśkiem, że przyjadą po mnie po południu i pojedziemy do IKEI, przy okazji sobie zjemy tam obiadek. Miało być miłe popołudnie. Maria was enjoyed of it. No i..... Rysiek musiał oczywiście wszystko zepsuć. Poleciałysmy z Anką do baru coś zamówić a jego nie ma i nie ma. Dzwoniê: - Gdzie Ty jesteś?. - Po sklepie chodzê. _ Czemu nie przyszedłeś do baru? - Nie zapraszałyście mnie. Potem pojawił siê, minął nasz stolik, zawrócił i tyle go było. Obraził siê. Kurde, czemu ja mam poczucie winy?. A łaź sobie po sklepie jak Ci siê tak podoba. On ma chyba coś takiego w genach, że zawsze musi zepsuć mile zapowiadający siê dzień. Nienawidzê facetów. Uważają siê za pêpki świata a tymczasem nie jeden bez kobiety zginął by z głodu i brudu, jak np. Pan R. Ambicji nie mają, siedzą bez pracy w domach i pierdzą w stołki a żony posyłają do pracy, siedzą im w portfelach i pozwalają siê utrzymywać. To są mêżczyźni?!. Miêczaki i nieroby.
beauti_46
Warszawa
Katılım:
Nie liczę godzin ni lat to życie mija NIE JA