Wydawałoby się, że obecnie, mając do dyspozycji najnowsze osiągnięcia techniki, nie będziemy wiedzieli, co robić z wolnym czasem. Nie mówię już o automatycznych pralkach, bo to już standard, ale zmywarki, samo odmrażające się lodówki, roboty kuchenne w różnych wariantach, mikrofalówki czy coraz lepsze odkurzacze – to wszystko „oszczędza” nam czas.

Nawet do banku nie musimy już biegać, bo prawie wszystko można załatwić jednym „kliknięciem” naszą poczciwą „myszką”.

 Jeśli już musimy, to poruszamy się również coraz szybciej – 120 km/h to minimum na autostradzie.

 A jeszcze niedawno, licząc jedno pokolenie wstecz, znane było powiedzenie: „w uszach  świst, w oczach strach, a na liczniku „sześćdziesiąt`”.

 I gdzie podział się ten dzięki pralkom, lodówkom, mikserom, komputerom, szybkim autom  itp, itd. zaoszczędzony czas?

Jak zwykle, mamy go zbyt mało.

 „Jestem taki zestresowany, nie wiem w co ręce włożyć (może do kieszeni?), padam z nóg” – to tak często używane przez nas zdania – wymówki.

 Jeszcze nie tak dawno nie byliśmy tak „zautomatyzowani”, a pomimo tego, czasu mieliśmy jakby więcej…

 Coś tu nie gra!

My musimy jednak kiedyś zatrzymać się, by nie rozwalić swojego życia, mając ciśnienie powyżej 180,

 a puls nie mniej niż 140 na minutę.