fangry

 
Katılım: 21.05.2011
Witam
Sonraki seviye: 
Points needed: 120

WSTYDLIWA PROFESJA

Zawsze był pracowity

każdą pracę szanował

choć nie przypuszczał nigdy

że tu będzie pracował.


Trzeba było dojechać

hen, aż na dróg rozstaje

jednak cieszy robota

co tak zarobić daje.

 

Pracę swą wykonywał

z poczuciem satysfakcji

nie było utyskiwań

nie było reklamacji.

 

Kiedy miał kiepski dzionek

to nieraz aż przyłożył

klient skarg nie wnosił

nawet ust nie otworzył.

 

Nastały czasy trudne

ten i ów przepadł z kretesem

jemu szło coraz lepiej

jeździł już mercedesem.

 

Najął więc pomocników

aby nie brudzić rączek

rachunek w banku szybko

rósł jak drożdżowy pączek.

 

Lecz szczęścia niema pełni

nawet gdy bierze pensje

nikt nie wie gdzie pracuje

wstydliwą ma profesje.

IDOL

 

 


DZIĘKUJĘ

Większość zdecydowała 

więc niechaj tak się stanie 

bez tego żyć nie mogę

jam chory na bazgranie.

IDOL


POŻEGNANIE IDOLA

Niechcąc rozbudzać niezdrowych emocji pragnę tym wierszem się pozegnać ,dziękując za chwile spędzone razem.

Jednoczesnie przepraszam jesli ktoś poczuł się dotknięty.

Ps dedykuję go Hukerowi ,sądzę że jest w miarę poprawny choć ciekaw jestem czy zgadniesz o kim mówi :)

 

Ranek wstawał powoli
właśnie zorza bielała,
z domu wyszła zimnego
tylko w skórę ubrana.

Zgrabnym krokiem podąża
wzrokiem teren lustruje,
w progach karczmy przystaje
tkniętej czasu pazurem.

Stoły świecą pustkami
nędza z kąta skowyczy,
strach się w oku pojawia
spływa kroplą goryczy.

Smutna wizja się rodzi
głodu ostra siekiera,
chociaż jeszcze się rusza
jednak wolno umiera.

Słaba w podróż wyrusza
z wielkim trudem oddycha,
padnie martwa na polu
śniegu puchem przykryta.
IDOL

 


POSZUKIWANIA


Idę drogą wśród dni minionych 
ciągle szukam szczęścia swojego,
wciąż powracam do mniejsc znajomych
nie odnajduje tu jego. 

Choć głowa pełna mądrości
jak u uczonego z Sorbony,
w drog rozmaitych mnogości
wciąż szukam swojej Werony.

Ciagle nowych spotykam ludzi,
ktorzy takze czegos szukaja,
poszukiwanie , bardzo mnie trudzi,
oni, mojej Julii nie znaja.

Ciągła podróż i walka z nieznanem
kiedy chęci zaczyna brakować,
może ogniska zostane kapłanem,
bez Izoldy będę ognia pilnować.

W sercu tlą się nadzieii ostatki 
choć powoli i one już gasną,
były jednak już takie przypadki,
że marzenia okazały się baśnią.

IDOL


ŻONKIL - KU PRZESTRODZE


W ogrodzie pod parkanem 
 wapnem bielonym,
pod starym kasztanem
przed wiekami wsadzonym.

Pośród grządek mnogości, 
niczym ostra szpila
maleńkiej wielkości 
pokazał się, początek żonkila. 

Z każdym dniem coraz wyżej 
piął się jak po drabinie,
najwyższy w swoim rewirze
jakby chciał przerosnąć robinie.

Coraz bardziej krzepły
nabierał barwy i siły,
każdy promień ciepły
powodował,że się płatki żółciły.

Obce oczy zazdrościły
szczęśliwej ogrodniczce,
gdy się tylko zwróciły 
ku jego roześmianej twarzyczce.

Rósłby pod kasztanu kotarą 
pełen piękna , świeżości, 
gdyby nie padł ofiarą 
zwykłej ludzkiej zazdrości. 

Jakaś ręka okrutna 
młode życie przerwała,
śmierć powolna i smutna
w wazonie żonkila spotkała.

Chociaż wzrok jeszcze cieszył
kwiatka wygląd wspaniały,
jego serce ktoś przeszył,
choć aromaty ciągle buchały.

Jednak słabł i chorował
wśród serca cichości, 
nikt go nie adorował,
usechł, z braku miłości.

IDOL