Jarosław Kuisz: Czy w 2015 r. w Polsce jest bieda?
Elżbieta Tarkowska: Tak.
Rośnie czy maleje?
Apogeum ubóstwa mamy za sobą. Punkt szczytowy wzrostu biedy w Polsce przypadł na lata 2004–2005. Krótko mówiąc, według badań budżetów gospodarstw domowych prowadzonych systematycznie od lat 90. przez Główny Urząd Statystyczny, apogeum biedy w III RP nastąpiło za czasów rządów Leszka Millera i SLD. Warto o tym pamiętać, bo bieda jest zinstrumentalizowana politycznie. Pojawiają się na przykład wypowiedzi polityków lewicy, zdaniem których teraz na wsi to jest nędza… Oczywiście, badań samego zjawiska biedy nie można wiązać z nazwiskami czy poglądami politycznymi. Bieda nie jest stanem, tylko procesem narastającym przez lata. W Polsce Ludowej bezrobocie i ubóstwo starannie ukrywano. Pojawiały się na przykład tzw. przerwy w pracy. Natomiast na początku lat 90. pod wpływem restrukturyzacji gospodarki pojawiło się masowe bezrobocie, o którym mówiono już powszechnie. A to bezrobocie stanowi jedno z głównych źródeł biedy. Dochody realne uległy znacznemu obniżeniu, a wiele państwowych dotacji zlikwidowano. Skutkiem tego podwoiła się liczba osób uzyskujących niskie lub bardzo niskie dochody i charakteryzujących się niską lub bardzo niską konsumpcją. Z kolei wstąpienie Polski do Unii Europejskiej – a konkretnie pojawienie się dopłat bezpośrednich i reformy polityki społecznej – poprawiło sytuację. Od tego momentu notujemy spadek ubóstwa.Według GUS od momentu wejścia do Unii średnie dochody rolników podwoiły się. Wzrosły o 107 proc. – to jednak robi wrażenie.
Statystycznie w Polsce mieszkańcy wsi są nadal biedniejsi od mieszkańców miast. Mimo znacznej poprawy sytuacji rolników, 13 proc. z nich żyje w skrajnej biedzie; część mieszkańców wsi utrzymuje się z zasiłku. W tej grupie odsetek biednych jest prawie dwukrotnie wyższy niż w całym społeczeństwie.
Skoro bieda najbardziej dramatyczny wyraz przybrała 10 lat temu, to czy podobnie jest z nierównościami? Wedle danych Eurostatu w ostatnich latach nierówności dochodowe w Polsce maleją.
Tak, w Polsce wskaźnik Giniego się spłaszcza. Ten wskaźnik najwyższy jest dziś w Rosji i na Ukrainie. Tam są dramatyczne nierówności. Jednak problem nierówności w Polsce to także problem dziedziczenia pozycji społecznych. I częściowo wpływu mediów, które pokazują młodym ludziom świat sukcesu, galopującej konsumpcji, powodzenia mierzonego dobrami, które można kupić. Jest to punkt odniesienia, który pobudza aspiracje, ale jednocześnie może frustrować.
Oczywiście. Urodzeni po 1989 r. mają zupełnie inną perspektywę niż osoby, których pamięć o PRL-u jest ciągle żywa. Kilka lat temu zrealizowałam badanie na temat zmiany wyobrażeń biedy w Polsce – okazało się wówczas, że osoby żyjące w Polsce z zasiłków doskonale orientowały się w wysokości podobnych świadczeń na Zachodzie i porównywały je. Zasiłki, a nie zarobki! Czy w takiej sytuacji można w ogóle mówić o głodzie sukcesu?
A pani uważa, że te 25 lat III RP było sukcesem?
Ależ to nie ulega żadnej wątpliwości!