bez wytchnienia wciąż
oczy błądzić chcą
szeptem Twoich rąk
niesione
bez oddechu serc
jak doliny brzeg
biegniemy
dał nam los
wspólny dzień i wspólną noc
w której nasze wspólne sny
połączyły nocny świt
to już tyle dni
kiedy obok jesteś Ty
bez zmiennie
zachwyt naszych słów
niech pochodnią płonie już
to już tyle dni
idę ile sił
do Ciebie
czy już nie ma nas?
nie wiem
moją bądź
w każdy dzień i każdą noc
niech miłością zadrży głos
nadziei
okruchem spojrzenia napełnię Twego serca czarkę cucąc świt w nocy zastygłej
niekochany
Katılım:
"Kiedy następnym razem zaczepisz mnie choćby o milimetr pomyśl o dniach w których będę szukał spokoju"
miłość i przyjaźń
https://www.youtube.com/watch?v=dDoOQx1A0ps
oddech ciernia kolcem wydarty
serca uderzenie , niewidzialne fanty
otwarta powieka przebita tęsknotami
Twojej dłoni ciepło - przepłacone łzami
aura zapomnienia już się nie ziści
chłód na mojej skórze odgoni nienawiści
jedno czego chcę i czego się boję
abyś była blisko - bez Ciebie utonę
"zapamiętując Twego oddechu tętno odrzucam stetoskop i z zamkniętymi oczyma pośród tłumu wskazuję Twoje położenie"
serca uderzenie , niewidzialne fanty
otwarta powieka przebita tęsknotami
Twojej dłoni ciepło - przepłacone łzami
aura zapomnienia już się nie ziści
chłód na mojej skórze odgoni nienawiści
jedno czego chcę i czego się boję
abyś była blisko - bez Ciebie utonę
"zapamiętując Twego oddechu tętno odrzucam stetoskop i z zamkniętymi oczyma pośród tłumu wskazuję Twoje położenie"
śladami mlecznej drogi,...
siedzę a myśli odpływają
patrząc na księżyca blask
spowiadam się gwiazdom
z upadłych marzeń zgaszonych
wiara dziś fundamentem
bez podpór życia umilkła
w oczekiwaniu na choćby skrawek
zapachu Twoich włosów
przeciągam opuszkami palców
po zimnej szybie zbierając rosę
przez mój oddech gorący
drżąc imię Twoje maluję
zachrypłe spojrzenie
jeszcze podpala mój spokój
widząc przelotnej chmury serpentynę
wyplatam oczu Twoich kolory...
im bardziej chcemy złapać pogodę... tym mocniej przesiąkamy śladami naszych tęsknot...
patrząc na księżyca blask
spowiadam się gwiazdom
z upadłych marzeń zgaszonych
wiara dziś fundamentem
bez podpór życia umilkła
w oczekiwaniu na choćby skrawek
zapachu Twoich włosów
przeciągam opuszkami palców
po zimnej szybie zbierając rosę
przez mój oddech gorący
drżąc imię Twoje maluję
zachrypłe spojrzenie
jeszcze podpala mój spokój
widząc przelotnej chmury serpentynę
wyplatam oczu Twoich kolory...
im bardziej chcemy złapać pogodę... tym mocniej przesiąkamy śladami naszych tęsknot...
jutrznia
na brzegu Twych rzęs
jakby na przystani
położę uśmiechu szelest
zbierany latami
porywając Twą dłoń
ciepłem gwiazd wyjdę
szaleństwom na przeciw
kradnąc kształtów cienie
zatopię kalendarz westchnień
w chwilach bliskości oddechu
torturując sekund nieszczelność
odjadę... widząc jak płaczesz...
nienasyceniem płoną słowa gdy odległość myśli pompuje serce...
jakby na przystani
położę uśmiechu szelest
zbierany latami
porywając Twą dłoń
ciepłem gwiazd wyjdę
szaleństwom na przeciw
kradnąc kształtów cienie
zatopię kalendarz westchnień
w chwilach bliskości oddechu
torturując sekund nieszczelność
odjadę... widząc jak płaczesz...
nienasyceniem płoną słowa gdy odległość myśli pompuje serce...
łyk świadomości
Spojrzał w jej oczy
Karmelem przewlekane
Uśmiechając się nieśmiało
Puścił oczko ukradkiem
Minęli się bezgłośnie
Uderzając skrawkiem spojrzenia
Podciągnęła kąciki ust
Zapachem landrynków spowite
Włosy długie czarne
Spadały poniżej ramion
Falując odkrywały zerknięcia
Dopełniając sekund fascynacji
Dłonie mocno zaciskając
Schował do kieszeni śmiałość
Idąc wzdłuż alei promenady
Pytał siebie w myśli... obejrzała się?!
Nic nie jest piękne ani brzydkie. Piękno i brzydota jest w oczach patrzącego, nawet, gdy patrzący i ten, na którego się patrzy, to jedna i ta sama osoba.
Karmelem przewlekane
Uśmiechając się nieśmiało
Puścił oczko ukradkiem
Minęli się bezgłośnie
Uderzając skrawkiem spojrzenia
Podciągnęła kąciki ust
Zapachem landrynków spowite
Włosy długie czarne
Spadały poniżej ramion
Falując odkrywały zerknięcia
Dopełniając sekund fascynacji
Dłonie mocno zaciskając
Schował do kieszeni śmiałość
Idąc wzdłuż alei promenady
Pytał siebie w myśli... obejrzała się?!
Nic nie jest piękne ani brzydkie. Piękno i brzydota jest w oczach patrzącego, nawet, gdy patrzący i ten, na którego się patrzy, to jedna i ta sama osoba.