fangry

 
Katılım: 21.05.2011
Witam
Sonraki seviye: 
Points needed: 120

ZIMOWE REMINISCENCJE.


Niebo granatem zaciągnęło
znikło słońca serce,
milionami snieżynek sypnęło
ziemię przykryły białe kobierce.

W mroźnym powietrzu lutowym
błyskają puchowe iskierki,
spadają ruchem falowym
zima nadal prowadzi swe gierki

Mróz kałuże jęzorem łechce
drogi białe jakby się mleko wylało,
zima odejść wciąż niechce
trzyma jakby jej było mało.


Kiedy słonko wyjrzy zza chmury
i rozpuści złote promienie,
wodą zapełnią się dziury
zima pójdzie w zapomnienie.
 IDOL

WIECZORNY SPACER.


Słoneczna kula powoli tonie
lipcowy dzień w gorączce kona,
morze falując przedłuża agonie
noc wyciąga ciemne ramiona.

Ostatnie mewy sennie dryfują
jak statki zakotwiczone na redzie,
bezroskie niczym się nie przejmują
pogrążone w głębokiej ascezie.

Idziemy plaży brzegiem
kobiercem z ziarenek bezmiaru,
przypruszonym muszelek śniegiem
przetykanych ziarnkami jantaru.

Milionami kropel usta zroszone
gaszą namiętne pragnienie,
słońce już prawie zgaszone
zjaw - na piasku rzuca cienie.

Wzrok hen w dal utkwiony
bije z niego radosna poświata,
wsłuchani w serc miłosne dzwony
idziemy- przytuleni na kraj świata.
IDOL


DYLEMATY SŁOWIKA.

 W starym lesie gdzie bór tęgi 
 wśród gęstwiny modrzewiowej,
pan słowiczek bierze cięgi
od swej żonki słowikowej.

Że go w domu niema grzmiała,
wciąż w przestworzach tylko buja,
znów ze sroką go widziała
powiedz,czyś się w niej zabujał?

Innym razem koło buku
na gałęzi starej sosny,
do kukułki krzyczał kuku
jak skowronek był radosny.

Nie tak dawno przy dąbrowie
tam gdzie rosły wielkie dęby,
komplementy prawił sowie
miły był dla młodej zięby.

Ciągle obcym pięknie śpiewa
a mnie biedną zaniedbuje,
już od rana z domu zwiewa
ze wszystkimi romansuje.

Ja Cię wcale nie zostawiam
inne dla mnie to marnota,
słówkiem miłym je zabawiam
Ciebie jedną tylko kocham.
 
 IDOL


OCZEKIWANIE....................

 Dzień płacze deszczu kroplami
mgły dywan wokół rozścielił,
kolejny trudny okres przed nami
znowu los nas rozdzielił.

Cisza wkoło aż dzwoni
smutek z kąta wychodzi,
akordem smutnej symfonii
tęsknota do głosu dochodzi.

Jękiem bolesnym westchnienie
w oddechu zimnym zamieram,
piekące jak oparzenie
łzy tęskne z oczu ocieram.

Znowu w smutku się taplam
jak ptak co w błocie brodzi,
iskrę leku wolno zakraplam
nadzieja w sercu się rodzi.

Jutro jakieś znowu zagości
zza chmur wyjdzie słoneczko,
wśród ogólnej radości
powrócisz moja Zmoreczko.

Na mą szyję ręce zarzucisz
usta podasz gorące,
smutek w radość obrócisz
szepcząc - witaj mi Słońce.
 IDOL

BRZYDKIE KACZĄTKO.

W centrum miasta mieszkała
na Miłosnej pod piątką,
zepchnięta na ubocze
zwykłe brzydkie kaczątko.

Pogodna i uśmiechnięta
skromna w swojej prostocie,
dzielnie swój krzyż dźwigała
w codzienności Golgocie.

Nie dbała wcale o siebie
o innych wciąż zatroskana,
nie goniła za modą
zawsze skromnie ubrana.

Wreszcie cud się wydarzył
pękły serca bastiony,
rycerz na białym koniu
zjawił się upragniony.

Włosy wiatrem skręcone
usta poczerwieniały,
oczy jak dwa bursztyny
białe zęby błyskały.

Jak za dotknięciem różdżki
co dzień piękniejsza była
wzbudzając podziw i zachwyt
miłość ją odmieniła.

Że szczęście kiedyś przyjdzie
nadzieja rodzi się płocha,
nikt nie poczuje życia
kto mocno nie pokocha.
IDOL